piątek, 9 sierpnia 2013

plateau

Kolejna intensywna dyskusja. Najpierw w muzealnej kuchni spotkali się Hubert z Miłoszem i zaczęli negocjować możliwość i sensowność skonfrontowania swojego malarstwa - szukali dla siebie punktów zaczepienia i zaproponowali zrobienie próby generalnej, podczas której można by zebrane prace ze sobą na różne sposoby pozestawiać. Potem poszliśmy do Marii i Szymona, którzy wspólnie cieciowali w umówionym miejscu (piętro 3., przy odkrytym wcześniej dla prywatnych dyskusji buduarze).

Tego dnia już wcześniej podrzuciłam mailowo propozycje marketingowe, bo wydawało mi się, że to już czas przedyskutować wizerunek wystawy i to, w jaki sposób ma być zaprezentowana publiczności. Podjęliśmy ten wątek, ale doprowadził nas do pytania o temat. Szymon (który z zapałem perorował o systemach) podkreślał wagę centralnie umieszczonej idei, wobec której każdy mógłby się wypowiedzieć. Przytoczył przykład Survivalu jako z powodzeniem w ten sposób kuratorowanego przedsięwzięcia. Zaczęliśmy więc kreślić nasze pole problemowe w nadziei, że coś się z niego wyłoni, ale dość szybko pojawił się konflikt na linii metod pracy. Bo podczas gdy dla Szymona i Marii przychodzący z zewnątrz temat działa jak punkt zapalny do pracy koncepcyjnej i produkcyjnej, to dla Miłosza i Huberta wystawa jest już tylko prezentacją istniejących realizacji. Zgodziliśmy się co do tego, że nasza wystawa ma wynikać ze wszystkich jej uczestników i opierać się na wzajemnych relacjach, tak więc jakikolwiek temat musielibyśmy wypracować wspólnie.

I wówczas pojawiło się plateau...


Pierwsza propozycja padła ze strony Huberta: za każdym razem, kiedy przygotowuje gdzieś wystawę, musi się najpierw w tym miejscu "rozsiąść", czyli poznać je i wyczuć, w jaki sposób najlepiej się w danej przestrzeni "zainstalować". I następnie rzucił hasło plateau, co rzekomo oznacza płaskowyż - to tytuł piosenki Nirvany, która ostatnio mu się spodobała:

























Momentalnie zaczęliśmy snuć rozmaite rozważania na temat bycia zawieszonym między ziemią i niebem, w "przedszczyciu", płaskim jak stół i rozległym jak ocean, po horyzont wypełnionym pustką, która jednak jest czymś innym niż próżnia.

Nasze tymczasowe stado natychmiast ten płaskowyż zasiedliło.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz