niedziela, 11 sierpnia 2013

niedziela z widokiem na plakat

Kolejne spotkanie z cyklu "wizerunek wystawy", tym razem w kawiarni na dachu MWW. Jesteśmy też w innym, szerszym gronie - tym razem dołączyli do nas Jaga i Robert oraz gościnnie Wojtek z Rybą.

Przedyskutowaliśmy raz jeszcze kwestię tytułu i przyklepaliśmy wersję "plateau – płaskowyż". Jaga zwróciła uwagę na skojarzenie z tytułem książki Milles plateux Deleuze'a i Guattariego - wypłynęliśmy tym samym na ocean postmodernizmu, by po chwili zarzucić zupełnie ten trop. Nie obchodzi nas cały ten intelektualny i kulturowy bagaż, ale sens samego w sobie pojęcia.

Robert zaoferował, że zaprojektuje szatę graficzną wystawy, więc resztę wieczoru spędziliśmy na dyskutowaniu o plakacie. Jesteśmy zgodni, że nie ma najmniejszego sensu inwestować w ulotki - nie dość, że minimalny nakład w muzealnym standardzie kosztuje aż 700 zeta, to potem można nimi w piecu palić. Ostatecznym pomysłem jest, by na przygotowanym przez Roberta szablonie z supereleganką typografią każdy po swojemu narysował wykres w kilku egzemplarzach. W ten sposób otrzymamy plakat tani i intrygujący.

sobota, 10 sierpnia 2013

plateau vs. DEMO

Zgodnie z zapowiedzią Szymon podsyła na grupę podsumowanie spotkania dla nieobecnych. Podrzuca krótkie definicje naszego tytułowego płaskowyżu:

plateau - inne określenie płaskowyżu  (i to nas bardzo interesuje)
plateau - w naukach ścisłych, płaski obszar przebiegu krzywej
plateau - w psychologii, faza w uczeniu się reakcji (I to też)
plateau - w seksuologii, faza podniecenia seksualnego (I to)
plateau - określanie charakterystyki urządzeń i maszyn
Plateau - departament Beninu
Plateau - stan w Nigerii
Plateau - grupa muzyczna
Plateau - dzielnica Abidżanu
Le Plateau-Mont-Royal - dzielnica Montrealu

i jako alternatywę proponuje DEMO.

piątek, 9 sierpnia 2013

plateau

Kolejna intensywna dyskusja. Najpierw w muzealnej kuchni spotkali się Hubert z Miłoszem i zaczęli negocjować możliwość i sensowność skonfrontowania swojego malarstwa - szukali dla siebie punktów zaczepienia i zaproponowali zrobienie próby generalnej, podczas której można by zebrane prace ze sobą na różne sposoby pozestawiać. Potem poszliśmy do Marii i Szymona, którzy wspólnie cieciowali w umówionym miejscu (piętro 3., przy odkrytym wcześniej dla prywatnych dyskusji buduarze).

Tego dnia już wcześniej podrzuciłam mailowo propozycje marketingowe, bo wydawało mi się, że to już czas przedyskutować wizerunek wystawy i to, w jaki sposób ma być zaprezentowana publiczności. Podjęliśmy ten wątek, ale doprowadził nas do pytania o temat. Szymon (który z zapałem perorował o systemach) podkreślał wagę centralnie umieszczonej idei, wobec której każdy mógłby się wypowiedzieć. Przytoczył przykład Survivalu jako z powodzeniem w ten sposób kuratorowanego przedsięwzięcia. Zaczęliśmy więc kreślić nasze pole problemowe w nadziei, że coś się z niego wyłoni, ale dość szybko pojawił się konflikt na linii metod pracy. Bo podczas gdy dla Szymona i Marii przychodzący z zewnątrz temat działa jak punkt zapalny do pracy koncepcyjnej i produkcyjnej, to dla Miłosza i Huberta wystawa jest już tylko prezentacją istniejących realizacji. Zgodziliśmy się co do tego, że nasza wystawa ma wynikać ze wszystkich jej uczestników i opierać się na wzajemnych relacjach, tak więc jakikolwiek temat musielibyśmy wypracować wspólnie.

I wówczas pojawiło się plateau...


czwartek, 8 sierpnia 2013

urwanie telefonu

Dzwoni Miłosz. Krótko i węzłowato, ustalamy piątkowe spotkanie na 13.

Dzwoni Asia. To nasz pierwszy bezpośredni kontakt, ale obie jesteśmy już uprzedzone co do sytuacji po obu stronach łącza. Jej główną wątpliwością był jak dotąd brak tematu. Ale w toku rozmowy okazuje się, że już samo zagadnienie relacji jest na tyle pojemne, że jest szansa, że Asia się w nim odnajdzie. Zwłaszcza, że relacyjność właśnie była tematem jej dyplomu [sic!]. Opisuje mi również okoliczności powstania pracy Obrazy mojego męża, o której opowiadała nam Brojek i która wszystkich urzekła. Mimo koniecznych do uwzględnienia ograniczeń komunikacyjnych są obydwoje z Krzysiem chętni do wzięcia udziału w wystawie. Przekazuję jej też decyzję grupy o przeznaczeniu części budżetu na ich przyjazd - Asia szacuje, że będzie to dla nich koszt ok. 400 zł. Pracuje w tej chwili przy festiwalu w Polanicy, więc jest szansa, że zjedzie do Wrocławia na spotkanie z nami około weekendu.

Dzwoni Hubert. Opowiadam mu o wszystkim, co się wydarzyło pod jego nieobecność. Podłapuje w czym rzecz z relacyjnością. Próbuję go przekonać, że przyjęta przez nas formuła pracy wiąże się z odpowiedzialnością za innych. W jego przypadku zwłaszcza za Roberta - posługuję się analogią do przyprowadzenia osoby towarzyszącej do nieznanych jej znajomych na imprezę.

środa, 7 sierpnia 2013

w buduarze marzę

Rozmawiam szybko przez telefon z Brojkiem - jest już w Borach Tucholskich i wróci najwcześniej we wtorek. Wysyłam na grupę maila w kwestiach wizerunkowych: już czas namyśleć się nad tytułem, tekstem promo, oprawą graficzną, drukami etc. Proponuję trop płyty muzycznej, gdzie nasze tymczasowe stado będzie analogią do zespołu zawiązanego na potrzebę jednej kolaboracji. Podrzucam też muzealne wytyczne co do promocji.

Spotykamy się z Sonią i idziemy do Marii, która cieciuje właśnie na wystawie Luxusu. Zaprasza nas do pokoju pocałunków, który zaaranżowany jest na zmysłowy buduar.

tzw. pokój pocałunków na wystawie Magazyn Luxus w MWW
fot. Zośka Reznik

Rozsiadamy się na kanapach i przywleczonych skądinąd poduchach, i zaczynamy snuć fantazje.

wtorek, 6 sierpnia 2013

masakra i kebab

Dzień okrutnie intensywny.

Najpierw poprosiłam Gosię o możliwie szybki demontaż Luxusu z V piętra i dowiedziałam się, że zielone światło mają pozostałe piętra i że te dwie kolorowe ściany będziemy mogli zamalować dopiero w czwartek. Potem udało mi się pogadać o wystawie ze Stasiowskim, któremu podoba się kierunek w którym idziemy. Zwrócił też moją uwagę na fenomen zaniku grup artystycznych. Zasugerował, żebyśmy z Brojkiem i Rymarzem zawiązali coś luźnego choćby dla formalności - casus Luxusu pokazał, że taka strategia dobrze wpływa na promocję i obecność w obiegu sztuki (wystawy, wyjazdy etc.).

12:38 - wysyłam zaproszenie na spotkanie gremialne na piątek. Jest szansa, że z Dusznik Zdroju przyjedzie wówczas Asia.

14:23 - Gratulujemy: pomyślnie utworzyłeś grupę tymczasowe_stado.

14:54 - Dzwoni Rymarz i przez ponad godzinę rozmawiamy o wszelkich wątpliwościach co do sensu robienia takiej wystawy i o potencjalnych mieliznach, które wyklarowały jej się po rozmowie z Jagą. Zadzwoniła właściwie po to, żeby wycofać się z udziału. Rezygnuje z rezygnacji po tym, jak zmieniamy nazwę z "wystawa" na "działanie". Pozostaje w zawieszeniu.

18:32 - Jaga przysyła pięknego maila:

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

lista uczestników

W moim terminarzu na dziś przypada dzień zamknięcia listy uczestników wystawy. Ale sprawa trochę się przeciąga - nie do wszystkich jeszcze dotarliśmy, nie wszyscy się zgodzili.

To zabawne, ale mam wrażenie, że tak naprawdę ta sprawa jest zamknięta odkąd narysowaliśmy Wykres. Wydaje mi się, że nakreślona przez nas mapa jest akuratna: trafna, dokładna i skończona.

Wielka Grzybnia

Jest niedziela, dzień wolny. Szymon i Asia potwierdzają uczestnictwo w akcji. Szymon pisze: "Chyba potrzebny jest totalitaryzm, jakaś forma Oligarchi przynajmniej... Egalitaryzm w tej sytuacj nie wchodzi w grę".  Potem dodzwaniam się wreszcie do Huberta i opowiadam mu o wszystkim, co wydarzyło się pod jego nieobecność. Hubert proponuje udział Roberta.

Gdzieś w międzyczasie doznaję olśnienia, jak połączyć tych wszystkich ludzi i jednocześnie przekroczyć klatki - wielka fluorescencyjna grzybnia! 

Doznałam bardzo silnego flashbacku. Przypomniał mi się oglądany w głębokim dzieciństwie film o tym, jak naukowcy starali się zmierzyć powierzchnię zamieszkiwaną przez osobnika uważanego za największego grzyba na świecie. Do jego bezkształtnego organizmu wprowadzili więc fluorescencyjne białko, które zmultiplikowało się w każdym wydanym ponad powierzchnię ziemi owocniku. Odnotowując ich występowanie w lesie stwierdzili, że podziemna struktura tej rośliny zajmuje areał bliski 20 kilometrom kwadratowym. 

Proszę sobie to wyobrazić choćby na satelitarnej mapie - 20km2 świecącego w ciemności grzyba!

sobota, 3 sierpnia 2013

Maria

Dziś dołączyła do nas Maria. Poznałam ją w wolierach, gdzie akurat miała dyżur jako cieć. Opowiedziałam jej o wszystkim, co się do tej pory wydarzyło, pokazałam jej Wykres i Tabelkę. W czasie rozmowy o tworzeniu grupy przypomina jej się zabawa w "cygańskie drogi" - na kartce trzeba narysować ponumerowane kropeczki, a następnie połączyć je w kolejności linią. Bez przecinania;-)

Maria nie opowiedziała mi za wiele o sobie i swoich pracach. Więcej uwagi poświęciła pozostałym członkom familii - dość dokładnie opisała ich charaktery i sposób tworzenia. Opowiedziała o tym, jak z Szymonem pojechali do pracowni Klamana, o Asi i Krzysia przygodach w pracy artystycznej i ich obecnej sytuacji ekonomicznej. Poprosiłam ją, żeby była łączniczką między tymi dwoma grupami, które zarysowały nam się na wykresie. Będzie dzwonić z propozycją do Asi i Szymona, a Krzyś pracuje gdzieś zagranicą, więc kontakt jest z nim ograniczony.

Siedząc na podłodze w korytarzu V piętra schronu zastanawiamy się wspólnie nad tym, jak przekroczyć przestrzeń klatek. Umacnia się we mnie wywołane przez Marię przeświadczenie, że kluczem jest spotkanie całej grupy. W którymś momencie powiedziała o swojej potrzebie wytwarzania w czasie pracy "tymczasowego stada". To było jak wyładowanie elektryczne. Poczułam tożsamość tej myśli z odwiecznymi stadnymi pragnieniami Soni - dziewczyny muszą się poznać!

piątek, 2 sierpnia 2013

drugie spotkanie równie robocze

Wieczór w domu Miłoszów owocny. Każde pomieszczenie wypełnione jest malarstwem. Wszyscy pięknie wyglądają w salonie na kanapie, z głową między nogami rozkraczonego pływaka. Ames (żona) nam kibicuje, bo to podobno nieczęste żeby ktoś się kręcił po kotłowni. A żeby Miłosz o swoich pracach cokolwiek opowiadał, to już w ogóle ;-)

Rymarz spotkała się popołudniu z Jagą i przekazała jej zaproszenie. Jaga wchodzi w nasze działanie w duecie z Piotrem - jest bardzo sceptyczna, a Piotr nie odzywa się w tej sprawie ani słowem. Proponuję jej napisanie tekstu, a ona mi marketing. Po naszym grupowym porannym entuzjazmie jej indywidualny chłód jest dla mnie mordęgą.

Opuszczamy imprezę z Wojtkiem dość wcześnie, ale z poczuciem płynięcia w dobrym kierunku. Rozmowa tli się jeszcze na tarasie, ale już beze mnie.

pierwsze spotkanie robocze

Pierwszy dzień sierpnia czyli masakra.

Najpierw przedpołudniowe spotkanie w MWW, w składzie Brojek+Kamil, Rymarz, Miłosz i ja. W ostatniej chwili połapałam się, że przecież brakuje mi tu Soni, która już podczas naszej pierwszej rozmowy wymyśliła fantastyczny performans (przekazywanie sobie impulsu poprzez łapanie się za ręce - pani dyrektor łapie Stasiowskiego, on mnie, ja - Brojka, Rymarza i Huberta, oni następne osoby... etc.) i udało mi się ją naprędce ściągnąć.

Dyskusja była tak intensywna, że aż wióry poleciały. A właściwie opiernicz od Justyny, bo rozmawiając w muzealnej kuchni robiliśmy nadmierny hałas w ołpen spejsie biura. Nawet po tym, jak już przestaliśmy żartować, dziewczyny nadal nie mogły się skupić - wzięły swoje segregatory pod pachy i z przytupem poszły do schronu. Ups.

Ale udało nam się za to przepracować temat relacyjności i skład osobowy wystawy. Broj i Rymarz opowiadają o familii Wojtyłów-Furtasów. Ich udział w wystawie, którą wspólnie wymyślamy, wydaje się być doskonałym zrządzeniem losu. Zwłaszcza, że Szymon (wg Rymarza na pewno pisze się go "Wojtyło") był na kartce Stasiowskiego, jego dziewczyna Maria pracuje jako cieć w MWW, Krzysiek jest teraz rozchwytywany i zaproszony do Gepperta, a jego żona Asia (siostra Szymona) zrobiła cykl fotografii "Obrazy mojego męża", na których pozuje nago przy rzeczonych pracach. Efektem tej dyskusji jest nakreślona przez nas mapa...

mapa uczestników


























...i kwadryliard pomysłów (m.in. życiorysy dokamerowe, "Anna Rojek", krzyżówka nazwisk, tworzenie zestawień oddziałujących na siebie prac, rozproszenie się po klatkach, przeznaczenie kasy na zaproszenie Furtasów, picie wódki na wernisażu etc.).

Ponieważ Brojki i Rymarze byli ustawieni na wieczór na picie wódki u Miłosza, to wraz z Sonią wbijamy się na imprezkę żeby przy okazji pooglądać obrazy w kotłowni.

Żałuję, że nie zdecydowałam się na rejestrację tego spotkania.